Prof. Szeremietiew: To bardzo oszczędna kontrofensywa, ale układa się w pewien obraz
W poniedziałek Rosjanie przeprowadzili atak rakietowy na cele w wielu miejscach Ukrainy. Zaatakowano m.in. Kijów, Lwów, Tarnopol oraz Dnipro. Cały czas napływają informacje o nowych miejscach ataku. Prof. Romuald Szeremietiew jest zdania, że jest to bolesne i przykre dla Ukraińców, ale nie złamie ich woli oporu, na co liczy Kreml.
W wypowiedzi dla portalu wPolityce.pl, Szeremietiew podtrzymał też swą wyrażaną już wielokrotnie opinię, że prawdopodobieństwo użycia broni atomowej wciąż jest niskie, ponieważ w Moskwie dobrze zdają sobie sprawę z tego, że mogłoby to się skończyć dla Rosji jak najgorzej. – Oczywiście groźba użycia broni nuklearnej cały czas jest na stole i on ciągle nią straszy. Ale jej użycie byłoby końcem marzeń Rosji, żeby odgrywać jakąś rolę na świecie – powiedział Szeremietiew.
Szeremietiew o kontrofensywie
Były wiceminister obrony narodowej został również poproszony o ocenę sytuacji na froncie wschodnim i południowym, szczególnie w kontekście ewentualnego odbicia Doniecka bądź też Chersonia.
Szeremietiew przyznał, że nie wiadomo dokładnie, jakimi siłami i rezerwami Ukraińcy mogą operować w ramach prowadzonej kontrofensywy. – Powiedziałbym, że jest to bardzo oszczędna kontrofensywa, bo to są głównie drobne zwycięstwa o charakterze taktycznym. Ale w całości układają się w pewien obraz operacji wyzwoleńczej i tak jest realizowana – ocenił.
Były wiceszef MON zwrócił uwagę, że wiele zależy także od tego, czy i na ile stronie rosyjskiej uda się mobilizacja. – Pytanie, czy zgromadzą siły, które będą mogły się przeciwstawić działaniom Ukraińców, nie mówiąc już o tym, żeby rozwinąć jakąś własną kontrofensywę, np. w kierunku Kijowa, bo pojawiają się różnego rodzaju tego typu pogłoski. Ale nie wydaje mi się, żeby Rosja była w stanie podjąć taką operację – ocenił.